Firenze - La Colonna di San Zanobi e Duomo

wtorek, 31 stycznia 2012

Mrozem malowane.


     Od rana mroźno i tuż przed południem nie tylko mróz "malował" góry na biało ale pojawił się śnieg. Jak dobrze być w domu :) Zdążyłem jeszcze rano zjechać w dół popłacić rachunki, zrobić zakupy i wrócić te kilkanaście kilometrów (różnica poziomów 300m), po czarnej nawierzchni drogi. Dokładnie o tej samej porze, rok temu mieliśmy atak zimy z półmetrowymi zaspami.

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Firenze - Villa Stibbert.

 
     Pałac, trochę zamek, a na pewno muzeum - dzieło Federico Stibbert'a. Blog ma być o wrażeniach, wspomnieniach, myślach, więc powiem, że obiekt robi oszałamiające wrażenie bogactwem militariów, ilością rzeczy tworzących wspaniałe wyposażenie. Zwykle tego typu pałace mają tylko część mebli i kolekcji a tu jest taka ilość, że aż zadziwia. Największy zachwyt wywołał we mnie orszak jeźdźców na koniach w XV i XVI wiecznych zbrojach z różnych krajów. Niesamowite! Cóż powiedzieć w skrócie? Ponad 40 sal, do tego kolekcja obrazów wg klucza fascynacji ubiorami, niesamowite majoliki, kominki, obrazy święte i świeckie, kolekcje krzyży, kielichów i ceramiki w tym art déco, ubranie koronacyjne Napoleona z okresu Elby. Na pierwwszym miejscu militaria, nawet z Orientu, te w specjalnej sali o inspiracji mauretańskiej, sięgającej do Alhambry w Granadzie, coś jak u hrabiego Panciatichi w Sammezzano. A wokół pałacu piękny park na zboczach pełen egzotycznych roślin i rzeźb. Na ścianach pałacu ogromne ilości herbów szlacheckich. Po prostu bajeczne wrażenie!

niedziela, 29 stycznia 2012

Nic tylko mgła.

     Zero śniegu ale za to zmrożona mgła. Zachęta by raczej pozostać w domu i poczytać przy nastrojowych świecach i muzyce np. barokowej :) Za oknem widoczność ograniczona momentami do kilku metrów.

sobota, 28 stycznia 2012

Sandro Botticelli, Simonetta Vespucci e Giuliano de Medici.

   Odkrycia bywają bez wychodzenia z domu. Przeglądając posiadane materiały dotyczące renesansu natknąłem sie na ciekawe, ostatnie życzenie Alessandro Filipepi zwanego Botticcelli. Otóż artysta prosił aby go pochować blisko Simonetty Vespucci, która uważana była za najpiękniejszą kobietę Florencji w swoim czasie. Właśnie ona pozowała do obrazu "Narodziny Wenus" a motyw jej twarzy powtarza się w innych dziełach tej miary co np."Wiosna". Zmarła w kwiecie wieku mając zaledwie 23 lata. Jej rodzina o słynnym nazwisku Vespucci, której przedstawiciel dał nazwę 2 kontynentom, należała do dobrodziejów klasztoru i kościoła Ognissanti i posiadała swoją kaplicę po prawej stronie. Tam spoczęli oboje Simonetta i wielki malarz Sandro, zafascynowany jej urodą. Narzeczonym pięknej modelki był Giuliano de Medici, brat Wawrzyńca Wspaniałego. Giuliano zginął w zamachu dokonanym w katedrze florenckiej 26 kwietnia 1478r. Miał zaledwie 24 lata. Co za burzliwa historia!
   Oba obrazy namalowane przez Sandro Botticellego: Simonetta i Giuliano.

piątek, 27 stycznia 2012

Cisza przed zimą i terremoto.

     Podobno nadciąga chłód i opady śniegu. Mamy czas intensywnych porządków na dworze po obcięciu gałęzi drzew. Zakupiłem opał na drugą część sezonu grzewczego. Trzeba zdążyć przed białą okrywą. Prawdopodobnie od jutra zacznie się prawdziwa zima. Piękno, które podziwiam. Foto z zeszłego roku, jakby na granicy dwóch światów.
Około 15.50 zatrzęsła się ziemia. Epicentrum było 100km na północny zachód od nas a siła 5,4 w skali Richtera. Wyraźne drżenie całego domu przez kilkanaście sekund. Na szczęście szkód nie ma. Postałem chwile pod framugą drzwi słuchając jak pracuje i trzeszczy drewniany sufit.

czwartek, 26 stycznia 2012

Uroki Firenze Careggi.

     Careggi współcześnie słynie z dużego szpitala florenckiego. Dawniej miejsce wypoczynku Medyceuszy, spotkań artystów. Poza tym, na ciepło ogarniętych promieniami słońca zboczach mieści się FTIC czyli Fakultet Teologiczny Centralnej Italii. Na Uniwersytecie Florenckim podobnie jak w Bolonii nie ma teologii. Gdyby nie kalendarzowa zima można by pomysleć, że to lato :)

środa, 25 stycznia 2012

Firenze - Via Faenza, Cenacolo di Foligno.

     Wreszcie, wczoraj udało się dojechać na czas do Wieczernika przy Via Faenza we Florencji. Zamykają w południe, więc musiałem się śpieszyc. Mówi się o nim Cenacolo di Foligno. Mieści się w dawnym klasztorze tercjarek franciszkańskich św.Onufrego. Ile tych zgromadzeń kiedyś było w mieście! Pewnie została tylko część pamiątek po nich. To miejsce strzegł jakiś starszy pan, z kategorycznym podejściem do wizytatora :) Refektarz zastałem pełen obrazów. Na starych fotografiach w gablotach widać, że kiedyś było o wiele więcej dzieł. Istna galeria. Na końcu długiej sali stanąłem przed Ostatnią Wieczerzą, dla mnie: pastelową, pełną światła i delikatności, ze św. Janem śpiącym na dłoni Jezusa w pozie pełnej bezgranicznej ufności, jak małe dziecko. Wszyscy Apostołowie pełni łagodności na twarzach, o falujących włosach i delikatnych rysach. Przez wiele lat uważano, że autorem obrazu jest Raffaello. Dziś zdecydowanie fresk przypisuje się  Perugino. Postać autora ciekawa, nie zawsze akceptowana przez florentczyków. Jedno z jego dzieł, wykonane do bazyliki Ss.Annunziata, nie spotkało się z przychylnym przyjęciem i zostało zdemontowane. Artysta w związku z tym wydarzeniem wyjechał z Florencji...
Za oknem domu w górach dominuje dziś jazgot pił elektrycznych. Wiosenne prace porządkowe. Przycinają aleje lipową. Dźwięk wciska się wszędzie. Pazienza! (Cierpliwości!) Dyskomfort kompensuje pogoda, jak z obrazka :)

wtorek, 24 stycznia 2012

Florencja skąpana w błękicie!

     Przede wszystkim jest ciepło. Florencja cieszy się nie tylko lazurowym niebem ale też było przyjemne ciepło! Miałem dziś niezwykłe zdarzenie. Zabrakło mi pieniędzy w ważnej dla utrzymania parafii sprawie. Wyliczyłem ile brakuje i... otrzymałem czek z kwotą  jaką obliczyłem, że potrzeba do normalnego funkcjonowania. Pomyślałem o Bożej opiece, o prowadzeniu i wstawiennictwie duchowym różnych osób, w tym o tych, za których się wczoraj modliłem. Takie czeki zdarzają się niezwykle rzadko... Przypomniała mi się piosenka Maanamu: Oprócz błękitnego nieba... Taka błękitna i piękna od miesiąca aura (w cieniu nawet plus 15st.!) ogarniała dziś miasto widziane z nieco innej perspektywy.
Po drodze z Cytadeli do San Marco.
Fortezza da Basso - miejsce florenckich targów i wystaw.
Fragment narożnika Piazza di San Marco z portykiem Accademia.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Miejsca nawiedzone.

     Jakkolwiek to brzmi sensacyjnie, to jest myślę zjawiskiem, które jakoś nam towarzyszy. Czasem domy są jednoznacznie miejscem pojawiania się zjawisk o duchowym wymiarze, stającym jakby na granicy dwóch światów: tego który znamy i tego o którym mówimy, że jest po drugiej stronie życia. Czemu tak się dzieje, że w pewnych miejscach "coś straszy"? Nie ma jednej odpowiedzi. Na pewno modlitwa może pomóc. Odwołaliśmy się do wstawiennictwa N.M.Panny, św.Józefa, Patronów, mocy wody święconej przypominającej łaskę chrztu. Trzeba żyć dalej i z czasem stwiedzić na ile pomogło... 

niedziela, 22 stycznia 2012

Niedziela dwóch wartości.

     Tymi dwiema wartościami jest wiara i nawrócenie. Nie można zachować jednego zostawiwszy drugie. Ciekawe i proste do zrozumienia. Trudne w praktyce życia w świecie o którym św.Paweł mówi, że tak szybko przemija.

sobota, 21 stycznia 2012

Kwitnący step.

     W kulturze orientalnej dywan może przypominać kwitnący step. Przypomniało mi się to stwierdzenie, spotkane bodajże w Turcji, gdy położyłem nowy dywan w biurze. Jakie piękne skojarzenie. Pracuję przy biurku a jakbym był na łące i to kwitnącej! :) A tak całkiem prozaicznie, to wreszcie cieplej od posadzki.

piątek, 20 stycznia 2012

Domowe krzątanie.

     Wczorajsze zajęcia zahaczyły o północ więc dziś więcej zatroskania o sprawy, które są do załatwienia w domu. Poza tym czytam publikację Timothy Verdon'a, wykładowcy teologii i historii sztuki w Uniwersytetach Stanford i we Florencji. Przyjechał do Toskanii ponad 40 lat temu.


Na okładce książki foto obrazu Giotta - Chrystus błogosławiący, z Raleigh, North Carolina, USA - Museum of Art.

czwartek, 19 stycznia 2012

Czwartek z łodzią :)

     Uśmiecham się bo ta łódź w czwartek jest widziana oczami wyobraźni podczas lektury dzisiejszej Ewangelii. Pan Jezus prosi o łódź ze względu na napierający tłum, a chce mówić i działać. Ludzie się tłoczyli z różnymi potrzebami. Teraz też może być sporo spraw do powierzenia, choćby modlitwa o jedność Kościoła w różnych wymiarach... Od rana wieje, jak w Kieleckim. Za to ustąpił mróz. Dziś sporo do załatwienia i z drugiej strony Apenin, tej toskańskiej, a na koniec będzie ulubiona modlitwa z grupą młodzieży.
Firenze - Santa Maria Novella - Cappellone degli Spagnoli,
bajecznie kolorowe freski autorstwa Andrea di Bonaiuto, XIVw.

środa, 18 stycznia 2012

Bologna pełna wiedzy.

     Do południa miałem pracę w biurze. Przyszły osoby, które trzeba było obsłużyć. Poza tym otrzymałem ciekawe książki i film z Amazon'u, który jak słyszałem stał się drugą, w rankingu firm najlepiej prosperujących w USA, w zeszłym roku. Firma oczywiście działa także tutaj, dzięki internetowym połączeniom. Po południiu skorzystałem z biblioteki Wydziału Teologicznego w Bolonii. Miejsce pełne ciekawych książek a co najważniejsze czasopism fachowych, o które trudno w innych Instytutach. Struktura Uniwersytetu nie posiada obecnie teologii co jest paradoksem zważywszy, że to jeden z wydziałów założycielskich (wiodącą rolę odgrywały sudia prawnicze)  najstarszego na świecie Uniwersytetu. Bez komentarza. Podróż do domu odbyłem w mroźnej aurze z narastającą, wręcz nieprzeniknioną mgłą. Odczuwam satysfakcję z owocnego dnia.

wtorek, 17 stycznia 2012

Firenze - San Salvatore al Ognissanti.

     Moje wrażenie: to kościół niezwykły! Na czym to polega? Całośc robi takie wrażenie, tzn. szacowna historia miejsca z początkami w Bractwie Umiliatich, z Franciszkanami zmagającymi się potem z sekularyzacją Napoleona i sublokatorami. Do dziś część konwentu jest siedzibą Carabinieri. Niezwykłe jest to, że są nie tylko super cenne dzieła sztuki z Giotto, Ghirlandaio, Botticellim ale że ten ostatni znalazł tu miejsce pochówku. Ogrom dekoracji, a jednak to nie przytłacza, atmosfera kościoła nastraja do skupienia, modlitwy. W zespole klasztornym obok opisane wczoraj Cenacolo del Ghirlandaio. Lubię Ognissanti, często tu zaglądam.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Firenze - Cenacolo del Ghirlandaio 1480 r.

 
     Nareszcie ;) Piszę tak dlatego, bo ciagle coś stało na przeszkodzie w odwiedzeniu tego miejsca. W kościele p.w. Wszystkich Świętych byłem często, ale Cenacolo-Wieczernik od dawna "atakowałem" bez rezultatu. Dziś udało się wejść i przeżyć to miejsce osobiście. Jak zwykle, wewnątrz atmosfera specyficznie uroczysta. Trochę mi przeszkadzało jadowitożółte oświetlenie lampami sodowymi, ale to tylko szczegół, który przeskakując wchodzi się w zadziwiającą medytację ustanowienia Eucharystii opowiedzianej za każdym razem inaczej. Opowiadał mi dzisiaj obrazem-freskiem Domenico Ghirlandaio, żyjący zaledwie 45 lat. Autor Ostatniej Wieczerzy przy kościele o poprawnym pełnym tytule: San Salvatore al Ognissanti gdzie gospodarzami byli najpierw Umiliati czyli rodzaj Bractwa Pokornych a potem Franciszkanie. Tu i teraz miałem wrażenie, że Judasz coś powiedział na co większość Apostołów zwróciła uwagę. Poza tym niesamowite stopy. Oddane pieczołowicie i na swój sposób piękne. Ekstaza św.Jana Ewangelisty... całkiem możliwe, że miała miejsce. Uczta była nie tylko na fresku ale także w moim sercu.

niedziela, 15 stycznia 2012

Pod znakiem katastrofy promu pasażerskiego.


       Zadziwiająca sprawa i przypominająca film katastroficzny. Wszystko zdarzyło się u wybrzeży Toskanii.  Przy takim wyposażeniu elektroni-cznym, zabezpieczającym przed katastrofą, doszło do wybrania złego kursu i zderzenia ze skałami, które rozcięły kadłub. Narazie wszystko jest niejasne i tylko sam fakt ofiar i leżącego na boku statku pokazuje, że stało się tzw. niemożliwe.


Zdjęcia z RaiNews24.

sobota, 14 stycznia 2012

Zwykłe obowiązki.

     Taki dziś rytm sobotni dnia. Zwykle pełen zajęć ale tym razem trochę ulgowo bo coś przepadło, ale coś innego doszło. Bilans jednak w kierunku relaksowym. Ogólne wrażenie spowolnienia gonitwy. Pogoda też nastraja optymistycznie słońcem i wesołą atmosferą. Duchowo więc dobry nastrój.

piątek, 13 stycznia 2012

Piątkowe porządki i Santa Maria Novella a Firenze.


     Dzień na ogarnięcie domu. Porządki, schowanie świątecznych dekoracji, usunięcie choinek itp. Jeszcze na koniec tego domowego przystrojenia zabrzmiały kolędy w wykonaniu "Mazowsza" i "Śląska". W oczach ciągle mam wczorajszy spacer po Florencji. Oprócz Muzeum Fotografii Braci Alinari zajrzałem też do kościoła, którego piękno kojarzy mi się z poznańskim określeniem "bombonierka":) Po prostu świątynia pełna pieczołowicie odrestaurowanych skarbów czyli Bazylika Santa Maria Novella. Nacieszyłem oczy sekwencją trzech obrazów Giovanni Battisty Naldiniego: Deposizione, Presentazione al Tempio i Nascita. Z szacunkiem i podziwiem zatrzymałem sie przy Trójcy  Świętej Masaccia a potem przy kaplicy Rodziny Strozzi pokrytej freskami przez Filippino Lippi'ego. Zimno było niemiłosiernie w środku więc za długo nie dało się  wytrzymać. Jak daja radę pracownicy?
Obok jest jeszcze jedno cudo jakby z tej samej bombonierki :) Apteka i Perfumeria Santa Maria Novella obchodząca 400 lat istnienia!
Apteka i Perfumeria S.M.N.

Klimaty pałacowe apteki S.M.N.

czwartek, 12 stycznia 2012

Brian Duffy we Florencji

     Wystawa od dziś w Muzeum Braci Alinari we Florencji ma charakter czasowy i pokazuje część dorobku brytyjskiego fotografa Brian'a Duffy (1933-2010) w związku z Florenckim Fashion Week 2012. Fotograf specjalizował się w przedstawianiu artystów i wydarzeń ze świata mody. Nazywany jest portecistą lat '60. Zerwał ze schematami, nawet tymi awangardowymi. Cytowano jego powiedzenie, że: Jeśli się uważa, że fotograf specjalista od spraw mody jest szczupły, wysoki i zniewieściały to on i jego koledzy są grubi, niscy i heteroseksualni. Wystawa objęła fotografie stylu beztroskiego i pełnego blichtru życia lat '60 i '70 ubiegłego wieku. Wywołała we mnie wspomnienie zdjęcia moich rodziców z placu zabaw koło Bramy Królewskiej w Szczecinie. Miałem wtedy parę lat a rodzice ubrani byli w kultowe ortaliony i mieli fryzury jak dorosła młodzież na zachodzie, stylizacja bardzo włoska. Za żelazną kurtyną nie było na pewno tej beztroski i radości widocznej na fotografiach Duffy'ego z Florencji czy Londynu ale analogie dały się zobaczyć w ubiorach. Ciekawe i takie zaskakująco bliskie to co zobaczyłem.  Ze zdziwieniem też spostrzegłem, że rodzice z tamtych czasów byli o wiele młodsi niż ja teraz.

środa, 11 stycznia 2012

Zaczarowany flet.

Il Flauto Magico / Die Zauberflote        Załatwiłem wiele spraw zwyczajnych, takich wręcz technicz-nych, w banku, na poczcie, aptece i różnych sklepach. Po zajęciach odpoczynek dla ducha i ciała. Opera w domu, czyli "Zaczarowany flet" Wolfganga Amadeusza Mozarta. Dvd nagrane w 2006r. na Festiwalu w Salzburgu przez zespół Opery z Amsterdamu i Wiener Philharmoniker. Klasyka bez wychodzenia z domu albo lepiej bez wyjeżdżania. Spektakl w nowoczesnej konwencji scenicznej ale za to muzyka i śpiew jak najbardziej wg tradycyjnych nut i libretta. Zastanawiałem się czy Singspiel, jak mówił  Amadè, był odebrany przez współczesnych jako osiągnięcie czy jako prowokacja. Krytycy dopatrują się w swoistym misterium przedstawienia aluzji do ideałów i gloryfikacji rytów oraz symboliki  wolnomularskiej (np.solarnej i lczbowej oraz inicjacji). Niektóre arie stały się niewątpliwie klasyką muzyki i śpiewów operowych. W prapremierze wiedeńskiej 30 IX 1791r. uczestniczył jako dyrygent sam Wolfgang Amadeusz Mozart a jako Papageno śpiewał autor libretta Emanuel Schikaneder. Obaj członkowie loży La Beneficenza (Mozart został wprowadzony w arkana sztuki królewskiej w 1784r.) w naddunajskiej stolicy cesarstwa.

wtorek, 10 stycznia 2012

Firenze - Il Chiostro dello Scalzo.

 
     To jest ciąg dalszy wczorajszej wędrówki po Florencji. Dziś pracowałem w domu. Zapraszam do siedziby szczególnej Compagnii. Bractwo o nazwie: La Compagnia dei Disciplinati di San Giovanni Battista, bywała w skrócie nazywana: dello Scalzo czyli Bractwo Bosego. Założono tę grupę pobożnościową o charakterze pokutnym w 1376 r. Nazwa nawiązywała do współbrata, który w czasie procesji, na wzór Chrystusa niósł krzyż na boso. Należeli do bractwa świeccy i duchowni. W 1487 r. do wcześniej zbudowanej kaplicy, siedziby bractwa, dobudowano krużganek i atrium. Popiersie św. biskupa Antonino Pierozzi umieszczono przy wejściu do kaplicy gdyż zreformował statuty zrzeszenia. Ponieważ około roku 1508 lub 1509 także Andrea del Sarto wstąpił do Compagnii dello Scalzo poproszono go o udekorowanie krużganku i atrium monochromatycznymi freskami obrazującymi historie z życia św. Jana Chrzciciela, patrona grupy. Prace trwały na przestrzeni 18 lat. W przerwie gdy Andrea del Sarto przebywał przez około rok na dworze francuskim dwa freski wykonał Franciabigio. Potem Andrea kontynuował i zakończył dzieło w 1526 r. Bractwo oprócz praktyk pokutnych zajmowało się opieką nad więźniami, zwłaszcza skazanymi na karę śmierci. Kiedy Granduca Pietro Leopoldo w 1786 roku zawiesił wykonywanie kary śmierci Compagnia rozwiązała się w dowód wdzięczności księciu, a ten zaopiekował się kaplicą i krużgankiem. W niejasnych dla mnie okolicznościach doszło później do likwidacji kaplicy a po kilkudziesięciu latach zamknięcia krużganek został udostępniony dla zwiedzających dopiero w 1995 r. Freski są pełne ekspresji i piękna a do tego dosłownie dwa kroki stąd znajduje się Accademia gdzie oprócz galerii ze słynnym Davidem, studenci zgłębiają tajniki rysowania i malowania. Sąsiedztwo wręcz symboliczne. Poza tym zastanawia mnie pobożność Anfdrea del Sarto. Bractwo do którego wstąpił było wiernym modlitwie i jednym z surowszych w czynieniu pokuty.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Firenze - Orfanotrofio del Bigallo - Muzeum Przytułek Bigallo.

 
     Bardzo piękny dla mnie dzień i to nie tylko ze względu na lazurową, pełną słońca pogodę, która nastraja optymistycznie, ale także dlatego był, że tyle się zadziało w wymiarze duchowym i intelektualnym. Wstępna obserwacja jeszcze co do aury. Wyjątkowo spory kontrast termiczny między górami a doliną gdzie leży Florencja. Gdy wyjeżdżałem z gór było minus 2 st. a potem we Florencji w najcieplejszym momencie aż plus 14 st.w cieniu! Udało mi się za trzecim razem wejść do Muzeum Bigallo. Orfanotrofio oznaczał rodzaj przytułka. Istniało Bractwo Bigallo, które starało się w różnych wymiarach pomóc sierotom. W trzech pomieszczeniach zgromadzono część tego co stanowiło uposażenie Confraternita. Przytułek jako muzeum udostępniono w zeszłym roku po długim czasie reorganizacji. Obecnie jest pod opieką zespołu związanego także z kościołem Santa Croce, jak wyjaśniła obsługa. Zwiedzanie nie zajęło dużo czasu ale było na co popatrzeć w pieczołowicie odrestaurowanych trzech salach.
     Przed powrotem do domu zaszedłem do Palazzo Strozzi. Tym razem celem nie była ulubiona wystawa "Denaro e Bellezza" lecz siedziba Narodowego Instytutu Studiów nad Renesansem. Instytut posiada własną bogatą w zbiory bibliotekę, do której można się zapisać za poręczeniem uniwersyteckim. Posiadałem takie do Instytutu Historii Sztuki Thyssena, więc samo okazanie tamtej legitymacji stało się przepustką do tej grupy Instytutów. Konsorcjum zostało stworzone z kilku niezależnych do dziś ośrodków badawczych: włoskiego, amerykańskiego, holenderskiego i angielskiego. Całość przedsięwzięcia otrzymała wdzięczną nazwę IRIS, bardzo pasującą do Florencji, która słynie także z ogrodu i hodowli irysów (ogród poniżej Piazza Miechelangiolo) :) Owocem współdziałania instytutów jest wspólny katalog zbiorów dostępny w internecie. Co za wygoda! Budynki są w sporej odległości od siebie i można wcześniej sprawdzić gdzie się udać na poszukiwania książki, opracowania  wiedzy z historii sztuki. Na zakończenie nie mogłem sobie odmówić wyjątkowo  pachnącego  espresso macchiato w pobliskiej i kultowej Cafè Paszkowski.
Biblioteka -Istituto Nazionale di Studi sul Rinascimento.

niedziela, 8 stycznia 2012

Niedziela odpoczynku.

     Pogoda cudna, na wysokim poziomie nasłonecznienia. Zmęczenie też na wysokim poziomie. Po obowiązkowej służbie zamiast na spacer uciąłem sobie małą drzemkę, a potem postanowiłem i zrealizowałem lekturę książki "Diabeł ubiera się u Prady". Jedna z książek, którą żal skończyć. Odnalazłem w niej pewne motywy autobiograficzne z tym, że bohaterka miała rok próby, a w moim życiorysie były to trzy lata. Niektórzy domyślają się o czym piszę...
Film, z ulubioną Meryl Streep, już widziałem wcześniej ale mam chęć jeszcze raz zobaczyć. Czytając miałem w wyobraźni twarze aktorów z filmu. I książka i film są dla mnie super!

sobota, 7 stycznia 2012

Zimny i kolorowy poranek.

     Ranek pełen sprzątania po wichurze. To co zostało zniszczone przed Epifanią dziś się docina, zamiata. Zostało jeszcze parę drzew do wycięcia bo mają zniszczony system korzeniowy i mogą się przewrócić. Trochę szkoda i smutny to fakt. Za to kolory na niebie fascynujące! Ich intensywność i odcienie są premią na dobry początek dnia. Osłodą stała się też wizyta rodziny mieszkającej na stałe koło Mediolanu. Mają tu dom na wakacje. Przynieśli ciasto i zrobioną przez młodzież figurkę Maryji z gipsu. Prezent z okazji świąt. Jakie to miłe.
Świt w górskich rewirach.

piątek, 6 stycznia 2012

Epifania - Trzech Króli - Befana.

     Przyszła do nas po południu, a ściślej przyjechała na rowerze przywiozła oczywiście z okazji Epifanii prezenty dla dzieci. Powinna być szkaradna i była :) Czasem na dzisiejsze święto mówią u nas po prostu Befana. W kościele były piękne spiewy z których najbardziej fascynuje mnie refren-cytat z księgi Izajasza: "Alzati, rivestiti di luce!" czyli "Powstań! Przyoblecz sie w światło"... bo przyszło twoje Światło! A do tego uroczysta, świąteczna melodia.

czwartek, 5 stycznia 2012

Gdzie miłość wzajemna i dobroć...

     ...tam znajdziesz Boga żywego. Słowa natchnione i znane, oczywiste. A jednak wczoraj, jak je przeczytałem w Badia Fiorentina zabrzmiały jakoś z nową siłą. Pomyślałem: a jeśli nie ma między nami dobroci i miłości? To znaczy nie ma wśród nas Boga! Logiczna choć szokująca konsekwencja. Czasem aż obudowani jesteśmy symbolami obecności Pana, pięknymi dekoracjami, bombkami, żłóbkami, ale co z nami samymi? Czy On chce być wśród symboli, pięknych światełek i uroczystych zakupów gdy nie spełniona jest dobroć...
Dziś odwiedzam kilkunastu chorych. Dają wiele umocnienia i radości bo się cieszą ze spotkania. Jutro Epifania, Trzech Króli a z włoska Befana.  Okazja do życzeń i serdeczności. Znów zaczęło wiać mimo słonecznej pogody. Często o tej porze jest dynamicznie na niebie :)

środa, 4 stycznia 2012

Amici degli Uffizi


Na collage powyżej m.in. herb rodu Pandolfini, w ich kaplicy, w Badia Fiorentina, można uczestniczyć w liturgii godzin razem z tutejszą Wspólnotą Jerozolimską.
     Miłość do Florencji wyczekała z różnych powodów trzy dni, ale 4 stycznia została wyrażona wizytą w mieście i odnowieniem karty o wdzięcznej nazwie Amici degli Uffizi :) Oczywiście nie poprzestałem na samym załatwieniu karty lecz wszedłem do galerii by z nowym rokiem spojrzeć na zbiory w nowy sposób. Podziwiałem zwłaszcza rzeźby i obrazy zamieszczone w korytarzach. Obrazy są w kolekcjach ciągnących się na korytarzu tuż pod sufitem. W jednym miejscu natrafiłem na nie zauważony wcześniej portret namalowany przez ulubionego: Giovanni Battista Naldiniego. Z Uffizi na chwilę zajrzałem do Badia Fiorentina. Obraz Lippiego zastąpiono na czas renowacji wiernym zdjęciem. Na ołtarzu, jak zwykle wystawiony był Najświętszy Sakrament. Chwilę pobyłem z Panem Jezusem. Powiedziałem, że dziękuję... Chciałem zajrzeć do krużganka z pomarańczami ale ciągle jeszcze jest zamknięty. Potem była kawa z odrobiną mleka w kawiarni Gilli, jeszcze rzut oka w stronę kopuły Bruneleschiego  Krótka próba wejścia do Museo Bigallo, odłożona na potem bo trzeba było czekać ponad pół godziny na oprowadzanie. Zakupy gustownych kartek w sklepie wewnątrz Palazzo Strozzi, do którego chcę ponownie zawitać by jeszcze raz obejrzeć pasjonującą wystawę pt.: Belezza e denaro. Chwilę pogadałem ze znajomym Kurdem w pobliżu Ognissanti, zjadłem coś prostego i wróciłem wspinając się stopniowo autem, w moje surowe o tej porze roku góry. Po drodze serpentynami zmagałem się z gęstą mgłą. Warto było pojechać :)

wtorek, 3 stycznia 2012

Bolonia - Palazzo Fava.

     To jest dalszy ciąg spaceru po Bolonii przed Bożym Narodzeniem. Chciałbym się podzielić zachwytem jaki wywołał Palazzo Fava (otwarty po 5 latach renowacji przez Opificio delle Pietre Dure z Florencji, na początku 2011r.). Rezydencja o początkach starożytnych przebudowana w renesansie. Oprócz lazurowego dnia było więc coś co zasługiwało na najwyższą ocenę. Poza samą architekturą i dziełami sztuki wśród, których eksponowano szczególnie Ludovico Carracciego, przemiła obsługa zaprosiła na kawę w stylowej sali pałacu, równie pyszną co u naszego florenckiego rodaka - Paszkowskiego :) Jak tu nie mieć dobrego humoru! Do Palazzo Fava doszedłem Via Indipendenza, która prowadzi od dworca autobusowego w strone Piazza Maggiore. W połowie drogi trzeba skręcić, zgodnie z drogowskazami reklamowymi, w uliczkę na prawo, via Manzoni 2. Polecam :)

Niezwykłe ambiente Palazzo Fava i zapach pysznej kawy pitej w stylowych fotelach.

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Bolońskie portyki.

    Za oknem mgła i siąpi, więc wracam dziś wspomnieniem do Bolonii, gdzie kilka dni temu miałem całodniowe oczekiwanie na doprowadzenie samochodu do bezpiecznego funkcjonowania. Podczas spaceru nie sposób było nie zauważyć piękna portyków, które zsumowane tworzą ciąg 36 km pięknych i zróżnicowanych stylem arkad. Ich długość to światowy rekord architektoniczny. Nadają miastu szczególny charakter, umożliwiają pewną niezależność od upału i od deszczu. Przez nie łączą się płynnie obiekty z bardzo różnych epok. Trzeba czujnie obserwować gdzie nowość domu sąsiaduje z szacownym pałacem pamiętającym czasy renesansu albo starym kościołem. Bywają klasycystyczne, innym razem neogotyckie i barokowe. Dają niepowtarzalną atmosferę Bolonii.

niedziela, 1 stycznia 2012

Początek Nowego Roku.

     Zaczynam nowe kalendarze. Jest ich wiele. Lubię załączone na nich zdjęcia i myśli, notuję własne terminy, wykonane sprawy. Pierwszy dzień z Matką Bożą i po lodzie ze śniegiem na poboczu. Najpierw wysoko w góry do kościoła nad urwiskiem. Potem, po obiedzie na miejscu przy domu.
Maryja - Matka Boża, obok jednego z wieczerników florenckich.