Firenze - La Colonna di San Zanobi e Duomo

wtorek, 12 lipca 2011

Po podróży.

     Podróż pełna przesiadek ale efektywna w pokonaniu dalekiego dystansu do i z Polski. Otwarte niebo nad znaczną częścią Europy pozwala na takie harce z jednego krańca na drugi bo jest czym i jest jak. Granice istnieją, tylko kontrola jest prawie zawieszona. Podróże kształcą, jak głosi powiedzenie ale dowcipni dodają: kształcą ale nie uświęcają :) a ja bym jeszcze dopowiedział, że dają pewien zdrowy dystans do codzienności. Może w tym tkwi ich walor relaksacyjny? Poza tym podróż daje wiele materiału do obserwacji, przemyśleń. Zacznę od końca. Leciałem z Kolonii do Bolonii ze śliczną młodą rodziną holenderską z trójką malutkich dzieci. :) Jeszcze takie istnieją! A jak to pięknie wydlądało! Kontrast tym większy, że na lotnisku widzi się znikomą ilość rodzin z dziećmi. Albo ich nie ma albo ich nie stać na podróże. A przecież Holandia to taki kraj w którym trudno podejrzewać istnienie masy rodzin wielodzietnych! A jednak są! Jechali na dodatek w moje rejony appenińskie na wakacje :).
Droga z domu via Bolonia do Polski była obarczona opóźnieniami. Pierwszy i drugi przelot po przesiadce były spóznione kilkadziesiąt minut co było wyrównane zapasami czasowymi przeznaczonymi na te przesiadki. Trochę przy tym nerwowa sytuacja, ale zdążyłem. W Kolonii tzw.twarde lądowanie. Aż jękło wszystko od tego uderzenia w płytę lotniska. Pomyślałem, że chyba się nie wywrócimy? Ciekawe też jak wyglądają koła podwozia po taki lądowaniu? Opony pewnie do wymiany... Dziwne też było, że nie wydano w Bolonii biletu do końca podróży a strona internetowa była zablokowana, więc samemu nie szło załatwić check-in i wydrukować bilety. Natomiast w Kolonii okazało się, że w okienku wydającym tzw. connecting tickets akurat w tym dniu nikt nie pracował. Powiało prowizorka znaną z PRL-u. Na szczęście inni pracownicy okazali zrozumienie i pomogli uznając dotychczasową miejscówke jako nowy bilet. W Berlinie było 7 minut na przesiadkę do Szczecina. Wsiadłem do busa i zaraz ruszyliśmy w drogę. Radość, że się udało :).

Jezioro Bodeńskie

Alpy Austriackie

Nizina Padańska

2 komentarze:

  1. Czytam Twoj blog i zaraz na poczatek sie usmiecham.Zaczelam zastanawiac sie nad znaczeniem slow eg.bogaty biedny szczesliwy smutny daleko...jest ich tysiace .Slowa , jakze wazne i potrzebne ,slowa te same jednak z innym znaczeniem .DALEKO...dla mnie daleko to podroz z Australii do Polski.Wlochy i Polska ..To jest prawie tyle co przeleciec ode mnie do Sydney ,pewnie 15 minut dluzej..to jest tak blisko..znowu sie usmiecham .Slowa jakze wazne dla nas wszystkich i jakie potrzebne aby wyrazic to co chcemy.Zapraszam do Australii....Bell

    OdpowiedzUsuń
  2. No jasne, że pojęcia takie jak: odległość są względne, ale trzeba je brać w kontekście tego gdzie się je wypowiada. W skali europejskiej a nie międzykontynentalnej. Jeśli do mierzenia tej odległości weźmiemy czas a nie kilometry to też będzie inny wynik bo autobus z Florencji do Polski jedzie całą dobę. Samolotem to oczywiście żabi skok :) Miło mi, że mam czytelników tak daleko, pozdrawiam i też zapraszam w Apeniny na pograniczu Toskanii i Emilii-Romagni.

    OdpowiedzUsuń