Firenze - La Colonna di San Zanobi e Duomo

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Ciąg dalszy wichury i odpoczynek z Caravaggio.

     Ciepło, a porywy wiatru zapierają dech w piersiach. Nieznośnie wieje. Trudno się skupić. Frontowe zjawiska pogodowe spowodowało starcie chłodu z północnych terenów Europy z upałem południa. Od jutra może być nawet 37st. w cieniu. Oczywiście w górach będzie mniej, ale póki co strach wyjść z domu...
     Przeglądam opracowanie o.Witolda nt. Caravaggio. Dziś zatrzymałem się przy największym rozmiarami obrazie (5,2m x 3,6m) o największym proroku Starego Testamentu. Dzieło znajduje się w oratorium konkatedry w La Valetta na Malcie i nosi tytuł: Ścięcie Śwętego Jana Chrzciciela. Parę lat temu miałem przyjemność podziwiać obraz w oryginale. Uderzyło mnie przesunięcie uwagi na grupę osób tworzących scenę po lewej stronie i niemal całkowitą ciemność po prawej. W twarzy oprawcy ścinającego proroka można rozpoznać rysy Caravaggio. Uderza także spokój i pogoda na twarzy samego Jana Chrzciciela poddanego nieuchronnemu losowi. W plamie krwi wyciekającej z głowy skazańca artysta dokonał własnego podpisu, który nie jest pełny F Michela, być może znaczy to Brat Michelangelo (Merisi) albo Uczynione przez Michelangelo. Może rozliczenie z własną, mroczną przeszłością, w której nie zabrakło zbrodni? Niewątpliwie klimat zagrożenia i ewentualności egzekucji był bliski artyście skazanemu na karę śmierci za zabójstwo dokonane w Rzymie na rywalu Ranuccio Tomassoni z Terni. Odtąd Caravaggio stał się zbiegiem do końca swego życia pozostającym w napięciu i obawie przed własną egzekucją. Sąd skazał go na ścięcie możliwe do wykonania przez każdego, kto rozpozna go w jakimkolwiek miejscu, nawet na drodze. W scenie i grozie dzieła z Malty jest więc coś bardzo osobistego.


Caravaggio, Decollazione di San Giovanni Battista, 1608r., konkatedra w La Valetta - Malta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz