Sobota, jak zwykle, w pośpiechu i pełna terminów. Nad głową błękitne niebo. W takim, nieskazitelnym świetle, florencka katedra prezentuje się fascynująco. Syndrom Stendhala prawie murowany :) Francuski pisarz podczas podróży w 1817r. po obejrzeniu dzieł sztuki w Galerii Uffizi, bazyliki Santa Croce i Dawida Michelangelo, dostał palpitacji serca, zawrotów głowy i gorączki. Zdiagnozowano potem i nazwano tę przypadłość od jego nazwiska albo lepiej pseudonimu i jako powód podano koncentrację piękna na małej przestrzeni. Inaczej mówiono też o Syndromie Florenckim. Oczywiście możliwe to jest w każdym podobnie pięknym miejscu na świecie.
Odkrywam nowe Wieczerniki Florenckie. Zdobyte materiały są kopalnią wiedzy, która zadziwia. Im dłużej odwiedzam, czytam, tym więcej odsłania się "nowości". To są stare budowle kryjące skarby malarstwa, obok których przechodzi się wielokrotnie nie podejrzewając, że w środku jest coś tak nadzwyczajnego. O skali zjawiska może świadczyć sama liczba Wieczerników/Cenacoli. Do niedawna myślałem, że jest ich kilkanaście. Teraz wiem, że liczba 60 wcale nie jest przesadzona! I dotyczy wyłącznie samego miasta. W bliskiej okolicy jest ich o wiele więcej.
Fragment Ostatniej Wieczerzy w klasztorze San Marco, Firenze. Foto Alessandro Cortesi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz