Wszystko zapowiadało się zwyczajnie. A jednak podróż do Szczecina z przesiadką w Monachium i Berlinie była z przygodami. Upał w Bolonii i lazurowe niebo wydawały się optymalną pogodą, ale okazało się, że w Monachium szaleje burza i jest o 20 stopni mniej niż w Bolonii. Samolot wystartował z Bolonii półtorej godziny później. Kiedy dolecieliśmy szczęśliwie do Monachium zostało 25 minut do startu samolotu do Berlina. Zanim doszedłem do bramki minęły kolejne minuty ale nie wpadłem w panikę. Starałem się powiadomić od razu, że jestem i zaraz dojdę do samolotu głównego przewoźnika niemieckiego. Zdążyłem 12 minut przed startem i zostałem wpuszczony do maszyny. Na lotnisku Berrlin - Tegel czekałem lekko zaniepokojony na pilota mikrobusu do Szczecina, który teoretycznie miał czekać na mnie. Wszystko jednak było zrealizowanie i przed północą szedłem znajomymi ulicami rodzinnego Szczecina. Na sam koniec złapał mnie ulewny deszcz. Rankiem dotarłem do szpitala i odebrałem chorą mamę. Była szczęśliwa. Warto było pojechać choćby dla jej głosu pełnego radości. Poniedziałek przywitał już piękną pogodą i wspomnieniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz