Za oknem cicho i wilgotno z butwiejącym zapachem jesiennych liści i kończących się kwiatów. Przygrywa mi Lacrimosa, Wolfganga Amadeusza Mozarta. Promienie słońca momentami przedzierają się na złote zbocza dodając intensywności karminom, cynobrom i szkarłatom klonów i wiśni leśnych.
Wspomnienia, myśli, wyobrażenia, sentymenty i emocje, odczuwane z krańców górzystych Regionu Toskanii, bliskich Florencji, ale i nie bardzo odległych od Bolonii. Sztuka życia w zgodzie. Dzieje się o wiele więcej czyli nie biografia i nie kronika.
poniedziałek, 31 października 2011
niedziela, 30 października 2011
i czas zimowy.
Zegary cofnięte ale spałem i obudziłem sie po staremu. Po 3 Mszach św. jeszcze rada ekonomiczna, jedna wizyta z błogosławieństwem rodziny i domu w sąsiedniej miejscowości oraz widowskowe święto kasztana jadalnego w Parco Gargallo.
sobota, 29 października 2011
Kaki.
Owoce pełne słońca i osłodzone przymrozkiem. Widziałem na krzewie i potem dostałem od przyjaciół :) Wieczorem odbyłem radę parafialną. Muszę powiedzieć, że to jakieś tendencje ogólne. Atmosfera tych narad jest ponadnarodowa. Tylko czy to z korzyścią duchową?
piątek, 28 października 2011
Kolory, kolory!
Kolory, kolory! Komu kolory!? Mam żółcie i czerwienie przetykane zielenią i lazurem :) Chciałoby się wołać jak sprzedawca-fioraio, na targowisku cudowności natury...
czwartek, 27 października 2011
Kolekcjonerstwo.
Spacer po Florencji przypomniał mi dawne pasje. Kolekcjonowałem kiedyś pociągi, takie modele oczywiscie, w wymiarze TT. Dziś w trakcie oglądania witryn blisko katedry odkryłem sklep pełen chłopięcych marzeń :) Poza tym wróciły temperatury schyłku lata. Było nawet 24st. w cieniu! Wiele wspomnień i takiej pozytywnej refleksji wywołał we mnie sprzedawca kebaba, blisko Porta al Parato. Z pochodzenia Pakistańczyk okazał tak wiele serdeczności, że zawsze ta orientalna gościnność i zachwyca i zawstydza. Odwdzięczyłem się kilkoma zwrotami grzecznościowymi po arabsku. Baszir był zaskoczony i szczęśliwy.
środa, 26 października 2011
Środa ulewna.
Leje bez przerwy od wczoraj rana. Ludzi jakby mniej. Trzeba pozałatwiać sprawy służbowe na dole, więc jadę. Po drodze mijam wodospad. A na dole niespodzianka 24st. w cieniu i pogodnie. Aż inaczej się załatwiało sprawy i spotykało sympatycznych znajomych :) Było też zaległe blogosławienie jednej rodziny mającej dom na Collinie.
wtorek, 25 października 2011
Mgly.
Sprawiają, że świat staje się bardziej cichy jakby otulony. Mgły tworzą nowe widoki i kompozycje gór, nieba i roślinności. Z takiego punktu widzenia mamy bardzo poetycki okres roku.
poniedziałek, 24 października 2011
Światło i... mróz.
Gra światła i niskie temperatury malujące szronem. Zwłaszcza dachy samochodów nabierają niesamowitego wyglądu o poranku. Od dzisiaj jeżdżę już na zimowych oponach.
niedziela, 23 października 2011
Mroźny poranek.
Piękna niedziela, pełna słońca i ostrego powietrza. Kolory coraz bardziej różnorodne. Rankiem zdecydowanie przymrozek bielący trawy i paprocie. Najpiękniej przebarwiaja się wiśnie leśne, morele i winorośle.
sobota, 22 października 2011
Kolory
Sobota z kolorowymi liśćmi. Są już zdecydowanie żółte barwy na lipach. Tuż przed świtem udałem się do kościoła i kiedy byłem już na placu przed, w szarówce odchodzącej ciemności zauważyłem, że ktoś nadchodzi z dołu, od strony baru. Tym kimś truchtającym dzielnie okazał się czarny osiołek mieszkających w pobliżu elfów czyli dzieci kwiatów :)
piątek, 21 października 2011
Zmagania z zimnem i ogrzewaniem.
Od rana oczekiwanie na specjalistę od pieca c.o. Trzeba przeprowadzić konserwację i uruchomić po przerwie letniej. Za oknem zmaganie chmur i mgły z jesiennym słońcem.
czwartek, 20 października 2011
Fortuna kołem sie toczy.
Nadszedł czas powrotu w toskańskie rewiry. Londyn pozostawił olśniewające wrażenie miejsca nie tylko wielkich finansów ale też wyrafinowanej kultury, rozrywki, szacunku wzajemnego i współistnienia różnych narodowości. Ilość obecnych Polaków kojarzyła się z Chicago... Ameryka z Europą elegancką i pełną historii i tradycji. Taki Londyn zapamiętam.
środa, 19 października 2011
Londyńska uczta.
Ucztą dla ducha można określić wizytę w British Museum. Obejrzałem zafascynowany starą miłość czyli kolekcję egipską z kamieniem z Rosetty Champolliona na czele, oraz pamiątki z Asyrii i Grecji. Wszędzie tłumy i do tego sporo rysujących swoje spostrzeżenia dzieci z nauczycielkami.
Osobnym i zadziwiającym doświadczeniem było Muzeum i Biblioteka Wielkiej Loży Wolnomularzy Anglii udostępniona dla zwiedzających. Dostałem identyfikator z napisem dającym do zrozumienia, że jestem tam obcy. W tym kontekście zabawne wydały się wywody pewnej osoby, która kiedyś usiłowała przkonywać, że masoneria nie istnieje.
Na koniec rundy po galeriach i muzeach Londynu było Tate British - Galeria sztuki nowoczesnej, która kojarzy mi się bardziej z buntem wobec tradycji niż z uprawianiem sztuki w klasycznym rozumieniu. To są inne cele, inne formy wyrazu i skala trudności np. przy stworzenia takich czerwonych kręgów na wystawionych płótnach. Myślę, że z czasem powinno to być inaczej kwalifikowane... Super było to, że w każdym z przybytków sztuki były tłumy i sporo młodzieży, a nawet dzieci z opiekunami, które rysowały swoje fascynacje.
wtorek, 18 października 2011
Zimna oprawa do słonecznych marzeń.
Po prostu chłód z odrobiną mrozu na szybie samochodu. Na szczęście od rana piękne słońce. Szybki transfer na lotnisko i tanimi liniami popołudnie na Trafalgar Square wśród cudów renesansu i ulubionego manieryzmu National Gallery. Był więc Sandro Botticelli, Fra Angelico, Rafael, Filippo Lippi, Tintoretto i ulubiony Bronzino, Pontormo i Naldini :) Londyn po 18 latach niebytności zachwycił serdecznością, multi kulturalnym kolorem, słońcem i życzliwością na każdym kroku.
poniedziałek, 17 października 2011
Poniedziałek św.Ignacego.
Tyle spraw się przesuwa w kalendarzu i na żywo, że az dziw bo z pozoru czas spokojny. A jednak terminów i decyzji masa.
niedziela, 16 października 2011
Caccia.
Caccia czyli polowanie. Słychać od rana sfory psów specjalnie trzymanych na tę okazję. Trochę kojarzy się to z jakimś kuligiem, przynajmniej dźwiękowo. Dzików wokół masa więc selekcja potrzebna. Pogoda super, trochę tylko chłodno.
sobota, 15 października 2011
Jesień w natarciu.
Dzień specjalny pod tym względem, że mamy dziś spotkanie dla osób starszych połączone z sakramentem namaszczenia. Potem spotkanie w klasztorze dla chętnych. Od rana ziąb mimo słońca.
piątek, 14 października 2011
Zwyczajnie.
Zaczyna się zwyczajnie od kawy... Rano, kiedy każda minuta jest cenna stwierdziłem, że zgubiłem klucze od kościoła i zakrystii. Na szczęście jest rezerwa więc odbyło się wszystko ulgowo i bez zakłóceń w normalnym rytmie. Po Mszy św. klucze się znalazły odczepione od pęku w jednej z kieszeni. Ufff...
czwartek, 13 października 2011
Stereotypy.
Od rana stereotypy na temat pogody we Włoszech są spełnione. Ciepło, lazurowo, przyjemnie. Szczególnie w okresie gdy na północy Europy, a w każdym razie powyżej Alp, chłodniej i deszczowo u nas na apenińskim bucie jakby niekończące się lato. Można spokojnie używać krótkie rękawki. Jest czego pozazdrościć :) Dobrze, już nie będę sie pastwił :)
środa, 12 października 2011
Denaro e Bellezza w Palazzo Strozzi.
Po zalataniu wokół spraw i spotkań służbowych pojechałem do Florencji, na ulubioną wystawę w Palazzo Strozzi. Ściślej mówiąc są to różne wystawy, co jakiś czas, ale ich poziom zawsze najwyższy. Tym razem okazją do kolekcji był renesansowy floren i odniesienie do pieniądza w życiu z tamtej epoki. Ciekawy pomysł a pokazane eksponaty: obrazy Botticellego, wyroby eksportowane w tym nawet minerały i ceny artykułów, mapy, kasy pancerne, czeki, wagi, kłódki, filozoficzne opisy, historia Savonaroli i upadku systemu bankowego, przeniosły w atmosferę z przeszłości. Czar i zachwyt! Po prostu uczta dla duszy. Denaro i Bellezza - Money and Beauty (pieniądz i piękno) to tytuł ekspozycji.
wtorek, 11 października 2011
Wyraźne ocieplenie.
Noc była po dawnemu ciepła. Powrót lata. W dzień aż 24st! Powrót też do różnych rozliczeń i rachunków. Przy okazji zderzenie z meandrami ludzkiego myślenia i kombinowania, które zawsze jakoś ulega obnażeniu wbrew woli kombinujących. Jest w tym coś ewangelicznego, że to co ukryte będzie głoszone na dachach. Na koniec były odwiedziny basenu dla dbałości o kondycję ciała a trochę też i ducha. Pierwszy raz przeżyłem awarię prądu na pływalni. Ciekawe wrażenie ciemności w wodzie :) Niepewność.
poniedziałek, 10 października 2011
Zimno
Kolejny dzień z jeszcze niższą temperaturą. Rankiem rześkie 5st. tuż za oknem. Na szczęście świeci dziarsko słońce a prognozy mówią o ociepleniu. Po południu mamy pogrzeb w parafii.
niedziela, 9 października 2011
Brina i salmastro.
Brina to szron, który po raz pierwszy zobaczyłem o tej porze roku. Rano nad strumieniem musiał być przymrozek. W kościele wystąpiło zjawisko nazywane salmastro, czyli taka warstwa solanki na posadzce. Niesamowite wrażenie. Jest tak, gdy powietrze jest gwałtownie chłodniejsze a posadzka jeszcze ciepła po letnich upałach. Salmastro jest u nas tylko tam gdzie pod spodem są katakumby z grobami. Zjawisko więc przypomina o ich istnieniu, jest jakby zachęta do modlitwy za zmarłych.
sobota, 8 października 2011
Sobota kryształowa.
Takie skojarzenie z kryształem jest uprawnione czystością powietrza, które i tak jest czyste w górach, ale dziś po prostu nieskazitelne, pełne słońca i nieba bez najmniejszej chmurki, Za to temperatura bardzo spadła. Rankiem było już tylko 6st. Chłodno.
piątek, 7 października 2011
Wichura
Od samego rana wieje na potęgę! Z czasem pojawiła się burza z piorunami. Odwiedziny chorych, samotnych, starszych. Dynamika aury wywołała wrażenie, że mamy właśnie symboliczny koniec lata i początek prawdziwej jesieni.
czwartek, 6 października 2011
Idą chłody.
Przygotowania do zimy, że tak powiem, pełną parą. Opał właśnie zamówiony. Od jutra ma przyjść, także do nas, spodziewane ochłodzenie, nawet o 8 st. w dół. Na tę okazję przyciąłem ogromną czereśnię żeby polepszyć dojazd do zbiornika z olejem opałowym. Zbiornik jest już pełen. Dostawca, Michele, jest synem szefa firmy który zmarł w zeszłym roku. To był człowiek z klasą, z którym relacje były wręcz przyjacielskie. Syn kontynuuje tradycję. Wystarczy więc paliwa na pól sezonu grzewczego, który u nas trwa co najmniej do początków maja. Jak to w górach.
Przy okazji zgrabiłem masę igieł które zasypały trawnik pod sosną. W ramach akcji dezynsekcyjnej zlokalizowałem też gniazdo szerszeni i wstępnie zaatakowałem sporą porcją trucizny. Zebrałem kolejne 2kg podgrzybków :)
Wieczorem mieliśmy w kościele uroczystą godziną adorację, okazję do spowiedzi, nieszpory i Msze św. Całkiem więc sporo jak na jeden dzień.
Przy okazji zgrabiłem masę igieł które zasypały trawnik pod sosną. W ramach akcji dezynsekcyjnej zlokalizowałem też gniazdo szerszeni i wstępnie zaatakowałem sporą porcją trucizny. Zebrałem kolejne 2kg podgrzybków :)
Wieczorem mieliśmy w kościele uroczystą godziną adorację, okazję do spowiedzi, nieszpory i Msze św. Całkiem więc sporo jak na jeden dzień.
środa, 5 października 2011
Środa domowa.
Spokój, słoneczne ciepło, włoska muzyka i zapach kawy przy pracy. :) W życiu chyba nie byłem jednego dnia tyle razy na poczcie, ale warto było. Mam spokój, że nie zmarnowałem głosu i zagłosowałem w tegorocznych wyborach do Sejmu i Senatu RP. Ciągle muszę brać silne leki odczulające po użądleniu przez szerszenie. Koniec działania leków jest trudny do przeoczenia, bo zaraz puchnę i strasznie swędzi.
wtorek, 4 października 2011
św.Franciszka
Obchodzimy patrona Italii, św.Franciszka. Kiedy zestawiłem zdjęcia z poprzednich lat to okazało się, że grzyby w ogrodzie mają swój wysyp mniej więcej tego samego dnia miesiąca. Dlatego teraz pojawiły się mimo braku deszczu. Pewnie to zależy od długości dnia.
Przebieg dnia nieoczekiwanie zrobił się dramatyczny. Chciałem ściąć uschłe drzewo owocowe i zostałem zaatakowany przez rój szerszeni, którym udało się mnie ukąsić w czterech miejscach. Na szczęście nie mam na nie alergii i obyło się strachem a potem bólem. Podane leki pomagają przetrwać dyskomfort ale jest bez poważniejszego zagrożenia.
Przebieg dnia nieoczekiwanie zrobił się dramatyczny. Chciałem ściąć uschłe drzewo owocowe i zostałem zaatakowany przez rój szerszeni, którym udało się mnie ukąsić w czterech miejscach. Na szczęście nie mam na nie alergii i obyło się strachem a potem bólem. Podane leki pomagają przetrwać dyskomfort ale jest bez poważniejszego zagrożenia.
poniedziałek, 3 października 2011
Rozgwieżdżony poranek.
Wstałem wcześniej niż zwykle wyspany i pełen zapału do życia. Niebo za oknem rozświetlone znajomymi gwiazdozbiorami. Słychać nawołujące się ptaki, zwłaszcza sowy. Coraz słabiej dochodzą pomruki jeleni. Kończy się rykowisko. W ogrodzie wysyp grzybów mimo suszy! Wyzbierałem i zabezpieczyłem na zimę 4 kg pachnących skarbów :)
niedziela, 2 października 2011
Niedziela od rana lazurowa.
Pogoda po prostu marzenie! Dziś zwykły program, czyli 3 Msze św. Mimo ciepła jest z pewnością bardziej rześko niż w pełni lata. Spotyka się częściej jelenie i sarny na drodze. Wczoraj wieczorem, blisko domu, widziałem także borsuka. Pierwsze paprocie dostały brązowych przebarwień. Oznaki jesieni.
Na drodze z domu do rezerwatu.
sobota, 1 października 2011
Początek października.
Sobota minęła pod znakiem uroczystości pogrzebowych w parafii. Zmarł starszy pan w wieku moich rodziców, co dało osobisty wymiar ceremonii. Każdy miesiąc ma swoją dynamikę. Ten zapowiada się bogaty w terminy ale także ciekawe wizyty. Jesień jest u nas ciepła, zaczyna się mienić kolorami na zboczach gór.
Subskrybuj:
Posty (Atom)