Taką odmianę dla codzienności stanowi wyjazd do Florencji. Trzeba trochę jechać górami, serpentynami w kierunku autostrady ale to niewiele znaczy jeśli się już wejdzie w miejsca pełne artyzmu i historii. Tym razem celem była wystawa w Palazzo Strozzi. Widziałem w pewnych zagranicznych kolekcjach braki obrazów, które opisywano, że są własnie we Florencji na wystawie. Chodzi o: Picasso, Mirò, Dalì - Młodzi gniewni. Narodziny nowoczesności. Poświęcona wczesnej twórczości mistrzów. Imponujące w wystawie było dla mnie to, że sprowadzono obrazy z tak rozmaitych i odległych miejsc: Madryt - Reina Sofia Modern Art, Muzeum Prado, kolekcja Thyssen-Bornemisza, Barcelona, Malaga, Montserrat, La Coruña, Waszyngton, Nowy Jork, Bruksela, Moskwa (na plakacie reklamującym wystawę obraz Picassa: Arlekin i Linoskoczek, z Moskwy), Berno, Niemcy, Francja, prywatne zbiory ze Szwajcarii. Oprócz obrazu z plakatów reklamowych duże wrażenie zrobił na mnie: Ministrant, Picassa, z wczesnego okresu twórczości, zupełnie odmienny od późniejszych dzieł. Podpisy tego artysty były najpierw dwoma nazwiskami tzn.- taty, znawcy i profesora sztuki oraz mamy. Potem artysta używał tylko nazwiska matki: Picasso. Dlaczego? Tego nie skomentowano. Interesujące były natomiast komentarze przy poszczególnych pracach objaśniające etapy rozwoju twórczości, kontekst historyczny. Czasem stawiane były pytania o wrażenie odbiorcy. Niektóre obrazy były dwustronne i z jednej strony bokiem, jakby przewrócone. Dlaczego? Piękne zdjęcia samych artystów z różnych okresów życia (także z młodości, co rzadsze) i ich poglądy na sztukę, na bieżąco nierzadko inne niż nasze dziś, z dystansu. Podkreślano też nowatorstwo wyrazu przestrzeni w kontekście renesansu, który miał swoje osiągnięcia. Nawiązywano do innych sław typu A.Einstein i ich poglądów na własne odkrycia, pokazano w jakich miejscach tworzyli. Ciekawa koncepcja wystawy i ilość dzieł do ogarnięcia za jednym razem. Całość więc zafascynowała mnie i dała prawdziwy relaks oraz nowy wymiar postrzegania. Czuję potrzebę takiej odskoczni wobec problemów codziennych.
Z Palazzo Strozzi poszedłem na chwilę adoracji do Badia Fiorentina, najstarszego w mieście opactwa benedyktyńskiego z X w., obecnie pod opieką zakonu Wspólnoty Jerozolimskiej. Modli się tam w kierunku Najświętszego Sakramentu mając po lewej stronie obraz Filippo Lippi: Objawienie N.M.Panny św.Bernardowi. Dzieło z najwyższej półki. Dziedziniec pomarańczy w Badia Fiorentina ciągle niedostępny ze względu na remont, ale lampredotto jak zwykle smakowite na pobliskim placyku koło Casa Dante. Lampredotto to typowo florencki fastfood z czasów średniowiecza, pisze o nim Jacopo Carrucci w pamietnikach z XVI w. Bułka przekrojona, z gotowanymi flaczkami pokrojonymi w kwadraciki, okraszone sosem z zielonego pieprzu i przyprawami. Dla mnie pycha. Wymieniliśmy kurtuazyjne uwagi ze sprzedawcą z którym znam sie już z widzenia. Lubię zjeść właśnie u niego. Zajrzałem też do małego kościółka św.Marcina (dawniej była w nim Compagnia San Martino zbierająca datki na potrzebujących, piszę "dawniej" choć nie jestem całkiem pewien czy dziś nie istnieje) z dziełami Andrea Verucchio z XV w. i freskami z kręgu warsztatowego Domenico Ghirlandaio. Potem już tylko zewnętrznie obszedłem Orsanmichele. Na wzmocnienie była jeszcze kawa macchiato w mającej polskie korzenie Cafè Paszkowski na Piazza della Repubblica i powrót do domu. A wokól powietrze otulało wilgocią, pełne upalnego lata i do tego tłumy turystów z dalekich krajów, dodających klimatu międzynarodowego stolicy renesansu i Toskanii.
plakat wystawy w Palazzo Strozzi
dziedziniec Palazzo Strozzi
Andrea Verrucchio, Popiersie S.Antonio
Oratorio dei Buonomini di San Martino
Skarbona dla biednych przy San Martino
Opactwo - Badia Fiorentina
kościół, muzeum i ogród Orsanmichele
Orsanmichele
kawiarnia o polskich korzeniach