Museo Gucci było dla mnie nowością, mejscem jeszcze nie poznanym. W samym sercu miasta pełne super eleganckich projektów bagaży, butów i kreacji dla najbogatszych i najwybredniejszych gustów tego świata. Na zdjęciach była klientela a wśród niej: Rod Steward, Audrey Hepburn, Grace Księżna Monaco, Maria Callas, Liz Taylor i Richard Burton, Sophia Loren i in. Jednak nie zachwyciłem się. Jakoś ideowo obcy mi świat choć sztuka niewątpliwie przez duże "S". Wartość jaką się jej nadaje jest w moim odczuciu przeszacowana. Może było też coś z ducha tego świata pełnego pychy i próżności, przed którym ostrzega św.Paweł? W jednej z sal na górze, gdzie prezentowane najdroższe suknie, towarzyszyła ekspozycji muzyka pełna niepokoju, ewidentnie psychodeliczna.
Zupełnie inny wymiar znalazłem w tajemniczej historii Marii Valtorty, która w swoich wizjach opisywała poświęcenie i umęczenie Chrystusa. Sama cierpiała wiele m.in.we Florencji, podczas spaceru, została uderzona w plecy prętem żelaznym przez miejscowego psychopatę. Idąc do jej grobu ukrytego na dziedzińcu florenckiej Santissima Annunziata wstąpiłem do paru kościołów: Orsanmichele, San Firenze, Badia Fiorentina. W dwóch była adoracja i wystawiony Najświętszy Sakrament. Potem szukałem grobu Marii Valtorty, nie uznanej oficjalnie mistyczki XXw. Znalazłem dopiero po rozmowie z miejscowym zakonnikiem. Może śp.Maria to druga Faustyna Kowalska albo Katarzyna Emmerich?