Trzeba specjalnie do tego koscioła wejść żeby doświadczyć wielkości, rozmachu, tajemniczości, elegancji mimo ogołocenia po pożarze. Po lekturze Katedry w Barcelonie, było mom marzeniem zobaczyć ten kościół, który jest jednym z bochaterów u I.Falconesa. Miałem wrażenie, że zaraz któryś z portowych bastaixos (tragarzy) minie mnie z wielkim blokiem skalnym do budowy świątyni. Wrażenie cofnięcia się w czasie potęgowały prace robotników przy renowacji, a dostojny mistrz Ramon Berenguer patrzył ze spiżowego pomnika na koniu tuż obok. Nie znałem tej części miasta. choć nie przepadam za określeniem magiczna atmosfera, to taka właśnie tam jest, w środku i na zewnątrz.
Wspomnienia, myśli, wyobrażenia, sentymenty i emocje, odczuwane z krańców górzystych Regionu Toskanii, bliskich Florencji, ale i nie bardzo odległych od Bolonii. Sztuka życia w zgodzie. Dzieje się o wiele więcej czyli nie biografia i nie kronika.
poniedziałek, 19 listopada 2012
Santa Maria del Mar - BCN.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz