Miejscowość jest dziś swoistym oknem na świat wyspy bo główny port lotniczy jest właśnie tutaj i obecnie prawie stutysięczne miasto nosi nazwę Larnaka. Lot z Italii trwał 3 godziny. Przywitało mnie lotnisko o wiele większe jak na starcie i widok oświetlonych promenad pełnych restauracji oraz obsadzonych kwiatami autostrad (nie tylko oświetlone ale też zaopatrzone w wiele km chodników dla spacerowiczów) wzdłuż wybrzeża. Zaskoczeniem w hotelu było to, że dominował język rosyjski a w tv był tylko program moskiewski. Nie dało się w tej sprawie nic zmienić mimo, że język urzędowy przecież grecki albo angielski. Wiele hoteli wykupionych zostało przez rosyjskich inwestorów. Powiało przeszłością znaną nam z Polski pod sowieckim protektoratem. Ktoś zdecydował i nic pozornie nie da się zrobić. Starałem się wziąć to w nawias bo pokój i inne ważne sprawy, jak klimatyzacja były ok. A za oknem lato całą gębą, rajska przyroda i mocno powyżej 30st. Do plaży było ledwie 200m a woda krystaliczna i jeszcze cieplejsza jak we Włoszech :) Wrażenie angielskie robił ruch lewostronny i elementy kulinarne. Obowiązkowy english breakfest: jajko, bekon, fasolka, podsmażane kiełbaski itd. Jednym słowem: różnorodność.
Larnaka - kościół, sanktuarium z grobem św.Łazarza
Pierwszy dzień to także kąpiel, przywitanie z morzem i rozkoszowanie się powietrzem pachnącym wodą oraz roślinami pełnymi kwiatów. Jak tu nie mieć skojarzeń z rajem na ziemi?
Powyżej i poniżej widoki z promenady.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz