Słowa św.Hieronima, że kto nie zna Pisma Św,nie zna Chrystusa są genialne i ponadczasowe. Zachwycam się nimi. Dzień miałem bardzo intensywny, pełen załatwiania spraw służbowych i prywatnych a do tego była możliwość kontemplowania dzieł w Uffizi. Oprócz oczywistych szczytów artyzmu z upodobaniem popatrzyłem na dzieła w sali 27 gdzie jest paru ulubionych artystów m.in.: Pontormo i Bronzino. U Pontormo szczególnie frapuje dbałość o wyraz twarzy, dłonie, stopy, co widać m.in. na jego obrazie Cena di Emmaus. Bronzino to wielki uczeń Pontormo.
Wspomnienia, myśli, wyobrażenia, sentymenty i emocje, odczuwane z krańców górzystych Regionu Toskanii, bliskich Florencji, ale i nie bardzo odległych od Bolonii. Sztuka życia w zgodzie. Dzieje się o wiele więcej czyli nie biografia i nie kronika.
piątek, 30 września 2011
czwartek, 29 września 2011
Archaniołów.
Świętujemy głównego patrona: św.Michała Archanioła. Z tej okazji zrobię coś wyjątkowego na obiad. Będą żeberka soczyste, pieczone w worku z przyprawami a do tego ziemniaki i sałatka. O świcie odmówiłem jutrznię o Archaniołach. Powietrze rankiem ma teraz wyjątkowy aromat wczesnej jesieni z palonym drewnem, zapachem kwiatów i rosy. Do tego kolory nieba i ciepło!
Nieszpory będą wspólne w kościele, poprzedzone adoracją przed Mszą św. Poza tym w domu jest dzień angielski. W telewizji słucham BBC i Euronews dla przypomnienia języka. Pogoda jest dziś pełna słońca i blue sky z lekką poranną mgiełką. Po prostu cudnie! :)
Nieszpory będą wspólne w kościele, poprzedzone adoracją przed Mszą św. Poza tym w domu jest dzień angielski. W telewizji słucham BBC i Euronews dla przypomnienia języka. Pogoda jest dziś pełna słońca i blue sky z lekką poranną mgiełką. Po prostu cudnie! :)
Zakwitły michałki, w sam raz na św.Michała :)
środa, 28 września 2011
Środa pełna spokoju.
Taki dzień spokojny. Zaopatrzyłem się w nowy karnet na basen i oczywiście popływałem. Z formą jest nienajgorzej. Poza tym sięgnąłem do książki J.Danielou, kardynała i jezuity, sztandarowego teologa ostatniego soboru.
wtorek, 27 września 2011
Pierwsze cebulki.
Powoli idzie czas sadzenia kwiatów na wiosenne kwitnienie. Zaopatrzyłem się w pierwsze cebulki nowych tulipanów i narcyzów. Jest w tym wiele radości i nadziei na to co z nich wyrośnie, jak się przyjmą. Czy kwiaty będą tak okazałe jak na zdjęciach...
poniedziałek, 26 września 2011
Firenze - Palazzo Medici-Riccardi.
Splendor pałacu Medici-Riccardi stał się oprawą, środowiskiem gościnnym dla dwóch wystaw: marynistycznej oraz poświęconej historii Palestyny. Obie ciekawe. Sam pałac godny królewskiej rezydencji, elegancki i mimo okazałości pełen dobrego smaku.
Firenze - Opificio delle pietre dure e museo.
W czasie spaceru po florenckich zaułkach, niedaleko słynnej z Dawida Akademii oraz placu św.Marka pełnego studenckiej młodzieży, zaszedłem do miejsca mającego swojego ducha, czyli do fabryki/warsztatu (opificio) dzieł sztuki z kamieni, najczęściej marmurów, malachitów, alabastrów... Zaczarowane miejsce. Jakby pracownicy-artyści dopiero co wyszli. Kompozycje budzące podziw na każdym kroku i w każdym calu!
Kto rano wstaje...
Obudziłem się przed szóstą. Na granicy nocy i dnia modlitwy poranne o świcie mają swoją szczególną oprawę i klimat. Myślami jestem ciągle przy Ivanie, którego wczoraj otoczyliśmy Różańcem w kaplicy nowego szpitala. Przyjechało sporo osób. Byłem bardzo wzruszony i ledwo mogłem mówić. Zmarły miał zaledwie 31 lat i na skutek cierpienia bardzo schudł i zdawał się jeszcze młodszy.
niedziela, 25 września 2011
Pierwsza niedziela jesieni.
Jest nieco chłodniej choć nadal piękne słońce. Niedziela pod znakiem początku jesieni i odejścia młodego człowieka, który zmarł na nowotwór. W maju ożenił się po katechezie przygotowującej, którą prowadziłem dla dwóch par narzeczonych. Jakie życie jest kruche! Po południu jedziemy pomodlić się za niego.
sobota, 24 września 2011
Z dystansu.
Z dystansu lepiej widać pewne sprawy, wartości, osiągnięcia i pomyłki. Ten dystans to nie odległość geograficzna tylko mentalna. Odejście od pewnego zamkniętego kręgu spraw, problemów daje zdrowsze na nie spojrzenie. Po powrocie z urlopu widzę w innych proporcjach skalę problemów własnych, narodowych, wspólnotowych. Nie lekceważę niczego ale dostrzegam przeakcentowania, jednostronność spojrzenia. To też jeden z owoców podróży i wakacji.
piątek, 23 września 2011
Spokojny i pełen lata piątek Padre Pio.
Memoria św.ojca Pio z Pietralciny. Nic nie wskazuje, że jesteśmy u progu jesieni. Ciepło, słonecznie, zielono na zboczach okrytych woalką wilgotnego, prześwietlonego powietrza i do tego słychać śpiewające od rana ptaki. Na uliczkach pusto, jak zwykle po sezonie wakacyjnym. Trzeba zadbać o ogród.Na zakończenie grecka jeszcze kolacja przy krótkim filmie o Cyprze przywiezionym z Limassol :)
czwartek, 22 września 2011
Czwartek po powrocie.
Już jestem :) Późnym wieczorem dotarłem do domu. Postaram się odtworzyć w najbliższym czasie zaległe dni. Wiele w nich było wrażeń i sporo odprężenia po intensywnym czasie...
Na koniec postanowiłem przejść się spacerem na lotnisko. Wzdłuż trasy szybkiego ruchu jest szeroki chodnik. Czas na ostatnie zdjęcia i wdychanie powietrza przesyconego morzem. Po niedługim czasie ktoś zaproponował podwiezienie. Jak miło! W czasie rozmowy po angielsku okazało się, że osoba pochodzi z Niemiec i mieszka na stałe na Cyprze. Z angielskiego przeszliśmy na pożegnanie na niemiecki :)
Lotnisko między morzem a jeziorem słonym.
Jezioro słone koło Larnaki.
podwody na lotnisko :)
środa, 21 września 2011
Środa w Lemesos czyli w Limassol.
Chciałoby się powiedzieć, że w Limassol wszystko w przebudowie i na etapie uświetniania rzeczywistości poza promenadą, która już jako taka jest wspaniała. Będzie za parę lat pięknie. Narazie trzeba się pogodzić z ulicami pod władaniem koparek, piachu i robotników. Oprócz ciągów handlowych, czasem w bardzo starej oprawie architektonicznej, uwagę zwróciły kościoły, stara twierdza i odkrycia z wykopalisk. Widać też, że zamożność lokowaną w przedmioty luksusowe.
Greckoprawosławna katedra Agia Napa.
wtorek, 20 września 2011
Wtorek w Lefkosii czyli Nikosii.
Stolica Cypru Nikozja (Lefkosia) jest podzielona jak dawniej Berlin. Po stronie państwa należącego do Unii Europejskiej mieszka ok.300 tysięcy osób a po stronie północnej kilkadziesiąt tysięcy. Sytuacja prawna skomplikowana bo tzw.Cypr Północny - turecki, nie zyskał akceptacji społeczności międzynarodowej. Dziwny twór państwa, które faktycznie jest, a prawnie jakby go nie było. Swoista smutna atrakcja turystyczna. Jest więc rana granicy poprowadzonej przez połowę miasta, zasieki, mury, punkty kontrolne, wojsko ONZ w strefie buforowej i domy w niej jakby właśnie skończyło się bombardowanie - ruiny bez okien, jak np. ogromny Ledra Palast tuż przy check-pointcie, ale już w pasie ziemi niczyjej. Poza strefą graniczną tętni życie. Po greckiej stronie przypomina bogatą Europę a po tureckiej realia komunistyczne z akcentami zachodnimi. Nasuwa się pytanie: Jeden i drugi naród przesympatyczny, gościnny dla turystów, a czemu nie mogą sie porozumieć? Odpowiedź nie jest łatwa. Rejon Bliskiego Wschodu zna podobne zjawiska. Jedna z usłyszanych odpowiedzi wydała mi się szczególnie trafna: Nikt nie jest gotowy na kompromis i ustępstwa. Do Izraela i Palestyny stąd żabi skok a napięcie jeszcze większe. Na Cyprze trwa przynajmniej rozejm. Warto było zobaczyć i wejść w realia na pólnoc, za murem. Jest tam coś z dawnej PRL-owskiej Polski: miejsca tętniące życiem zadbane i strasznie zapuszczone ale pełne serdeczności. Trzeba pewnie pobyć dłużej, nie na wakacjach, żeby doświadczyć prawdy powodów tej sytuacji. Wspomniany Berlin miał podobny mur. Były także jak tu ostrzeżenia, że właśnie opuszcza się strefę bezpieczeństwa tzw.zachodu. Nie wszystko dało się uwiecznić na zdjęciach. Słowa niech uzupełniają.
poniedziałek, 19 września 2011
Pod znakiem Łazarza - Larnaka.
Starożytny Kition był miejscem gdzie działał i dokonał żywota znany ze wskrzeszenia ewangelicznego Łazarz. Jest pochowany w pięknym kościele z grobem w podziemiach. Obok jest muzeum posiadające spore i ciekawe zbiory przedmiotów kultu związanych ze świętym i sanktuarium.
Miejscowość jest dziś swoistym oknem na świat wyspy bo główny port lotniczy jest właśnie tutaj i obecnie prawie stutysięczne miasto nosi nazwę Larnaka. Lot z Italii trwał 3 godziny. Przywitało mnie lotnisko o wiele większe jak na starcie i widok oświetlonych promenad pełnych restauracji oraz obsadzonych kwiatami autostrad (nie tylko oświetlone ale też zaopatrzone w wiele km chodników dla spacerowiczów) wzdłuż wybrzeża. Zaskoczeniem w hotelu było to, że dominował język rosyjski a w tv był tylko program moskiewski. Nie dało się w tej sprawie nic zmienić mimo, że język urzędowy przecież grecki albo angielski. Wiele hoteli wykupionych zostało przez rosyjskich inwestorów. Powiało przeszłością znaną nam z Polski pod sowieckim protektoratem. Ktoś zdecydował i nic pozornie nie da się zrobić. Starałem się wziąć to w nawias bo pokój i inne ważne sprawy, jak klimatyzacja były ok. A za oknem lato całą gębą, rajska przyroda i mocno powyżej 30st. Do plaży było ledwie 200m a woda krystaliczna i jeszcze cieplejsza jak we Włoszech :) Wrażenie angielskie robił ruch lewostronny i elementy kulinarne. Obowiązkowy english breakfest: jajko, bekon, fasolka, podsmażane kiełbaski itd. Jednym słowem: różnorodność.
Miejscowość jest dziś swoistym oknem na świat wyspy bo główny port lotniczy jest właśnie tutaj i obecnie prawie stutysięczne miasto nosi nazwę Larnaka. Lot z Italii trwał 3 godziny. Przywitało mnie lotnisko o wiele większe jak na starcie i widok oświetlonych promenad pełnych restauracji oraz obsadzonych kwiatami autostrad (nie tylko oświetlone ale też zaopatrzone w wiele km chodników dla spacerowiczów) wzdłuż wybrzeża. Zaskoczeniem w hotelu było to, że dominował język rosyjski a w tv był tylko program moskiewski. Nie dało się w tej sprawie nic zmienić mimo, że język urzędowy przecież grecki albo angielski. Wiele hoteli wykupionych zostało przez rosyjskich inwestorów. Powiało przeszłością znaną nam z Polski pod sowieckim protektoratem. Ktoś zdecydował i nic pozornie nie da się zrobić. Starałem się wziąć to w nawias bo pokój i inne ważne sprawy, jak klimatyzacja były ok. A za oknem lato całą gębą, rajska przyroda i mocno powyżej 30st. Do plaży było ledwie 200m a woda krystaliczna i jeszcze cieplejsza jak we Włoszech :) Wrażenie angielskie robił ruch lewostronny i elementy kulinarne. Obowiązkowy english breakfest: jajko, bekon, fasolka, podsmażane kiełbaski itd. Jednym słowem: różnorodność.
Larnaka - kościół, sanktuarium z grobem św.Łazarza
Pierwszy dzień to także kąpiel, przywitanie z morzem i rozkoszowanie się powietrzem pachnącym wodą oraz roślinami pełnymi kwiatów. Jak tu nie mieć skojarzeń z rajem na ziemi?
Powyżej i poniżej widoki z promenady.
niedziela, 18 września 2011
Uva e caccia.
Winogrona i polowanie. Niedziela przełomu w pogodzie. Od dziś ma padać. Wreszcie!Zacznie się wysyp grzybów. Za oknem słychać odgłosy strzałów. Zaczął się sezon polowania na dziki. Po trzech Mszach niedzielnych będę miał trochę odpoczynku.
sobota, 17 września 2011
Cresima.
Cresima czyli bierzmowanie. Oprawa ta naturalna aury i ta przygotowana są na medal. Atmosfera między ludźmi też świąteczna. Czuć wzruszenie wśród uczestniczących. Na niebie lazur przetykany wstęgami po samolotach i altocumulusami o kształcie gołębicy...
piątek, 16 września 2011
Wycieczka do sąsiadów.
Wyjazd do sąsiedniej gminy obligatoryjny bo trzeba było załatwić dokumenty ślubu. Przy okazji podziwiałem piękne panoramy okolicznych Apenin.
czwartek, 15 września 2011
BVM Addolorata.
Dzień kryształowo słoneczny i piękny. Świętujemy Matkę Bożą Bolesną wspólnym z siostrami obiadem. To jedna z ich głównych uroczystości patronalnych. Po południu, z tej okazji adoracja, nieszpory i Eucharystia.
środa, 14 września 2011
Świetliste Podwyższenie Krzyża.
Uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego wypada w okresie gdy dni są już odczuwalnie krótsze, a poranki często prześwietlone lekką mgiełką, co widać na poniższym foto. Góry wydają się wtedy bardziej odległe, tajemnicze i majestatyczne. Ciągle przeważa u nas kolor zielony na zboczach.
wtorek, 13 września 2011
Florencja: irysy i muzyka na dziedzińcu.
Okazuje się, a dowiedziałem się o tym od znajomych z zagranicy, że we Florencji jest słynny ogród irysów, położony u podnóża Piazza Michelangiolo, miejsca znanego z zapierającej dech panoramy miasta i pobliskiego kościoła San Miniato. Ogrodu teraz nie odwiedziłem ale za to wieczorem przeszedłem spacerem od Santa Maria Novella, przez Kaplice Medycejskie, San Lorenzo z tętniącym targowiskiem, zajrzałem do muzeum sztuki o wdzięcznej nazwie: Opificio delle Pietre Dure i dalej obok Liceum, przeszedłem koło sali koncertowej do Teatro della Pergola (najstaszy teatr operowy we Włoszech)a potem dalej przez szpital i kościół Santa Maria Nuova do Palazzo Medici Riccardi, gdzie wieczorem odbył się koncert i opera Rigoletto. Wrzesień obfituje w koncerty w tym wiele dzieje się na różnych dziedzińcach pałacowych Florencji. Wspaniały pomysł! Przed koncertem trafiłem na mały posiłek do Subway'a i odżyły we mnie miłe wspomnienia z niemieckiego etapu życia. W pewnym okresie posilałem się w Essen, w tym barze szybkiej obsługi. Smak we Florencji był ten sam... Historia przeżywana na różnych poziomach pamięci, od renesansu do niedawnej przeszłości.
poniedziałek, 12 września 2011
Imię Maryji.
To wspomnienie maryjne w kalendarzu liturgicznym robi wrażenie schowanego, wycofanego, jakby wstydliwego, a przecież tak chętnie powtarza się imię Maryji przy codziennych modlitwach. Poranna Msza św. była ku czci Bogarodzicy w kontekście zwycięstwa króla polskiego pod Wiedniem, bo z tej okazji obchody zostały wprowadzone. Europa uchroniona przed zalewem innowierców i wrogów Kościoła. Polski wkład w istnienie tego świata, który fascynuje, otacza nas do dziś katolicką tradycją i wielką kulturą.
niedziela, 11 września 2011
Rykowisko rozpoczęte.
Brzmi to tym bardziej intensywnie gdy w ciszy nagle słychać o poranku porykiwania jeleni dochodzące ze zbocza gór i z okolic strumienia. Mamy początek rykowiska tego roku. Wieczorem szykuje się jeszcze inne doznanie akustyczne: koncert organowy w kościele :)
Koncert w kościele był bardzo udany. Artyści i organizatorzy spóźnili się bardzo co zostało wynagrodzone jakością wydarzenia, bo śpiew sopranu Chiary Mladic i gra na organach Wladimira Maestic'a, były z górnej półki i nic innego nie było ważne. Na koniec okazało się, że jedna z pań organizatorek, pochodząca z Bremy, mieszka na stałe w tej bolońskiej okolicy. Porozmawialiśmy więc po niemiecku z czego bardzo się ucieszyła :) Po występie były słodkości i degustacja winogron z własnego ogrodu. Udały mi się po raz pierwszy te żółte, deserowe, co w klimacie górskim należy do rzadkości. Tylko kotek domagał się czegoś innego :)
Koncert w kościele był bardzo udany. Artyści i organizatorzy spóźnili się bardzo co zostało wynagrodzone jakością wydarzenia, bo śpiew sopranu Chiary Mladic i gra na organach Wladimira Maestic'a, były z górnej półki i nic innego nie było ważne. Na koniec okazało się, że jedna z pań organizatorek, pochodząca z Bremy, mieszka na stałe w tej bolońskiej okolicy. Porozmawialiśmy więc po niemiecku z czego bardzo się ucieszyła :) Po występie były słodkości i degustacja winogron z własnego ogrodu. Udały mi się po raz pierwszy te żółte, deserowe, co w klimacie górskim należy do rzadkości. Tylko kotek domagał się czegoś innego :)
sobota, 10 września 2011
Pielgrzymka.
Dziś jedziemy do sanktuarium Boccadirio z kandydatami do bierzmowania i ich rodzinami. Potem po powrocie mam zwykły program sobotni. Na szczęście przyjedzie ksiądz do pomocy na dodatkowy chrzest i ślub.
piątek, 9 września 2011
Lazurowo i zielono.
Ciągle mamy lato i to nie tylko w kalendarzu. Piękna pogoda zachęca do zajęć na powietrzu. Wieczorem otrzymałem zaproszenie do florenckich przyjaciół. Zaobserwowałem dwie rzeczy: amplituda temperatury aż 15st. między górą a dołem i duża ilość jeleni, saren i lisów w górskiej okolicy :)
czwartek, 8 września 2011
Narodziny BVM.
Imieniny Mariana, przyjaciela z Niemiec. Pogadaliśmy przez telefon. Dzień taki gospodarczy i trochę świąteczny. Naprawianie okien przed nastaniem chłodów, odwiedziny w sklepie zielarskim. Upał znów się zwiększa i do tego jest parno. Słońce intensywnością rekompensuje krótsze dni. Uczciliśmy wieczorem Narodziny Maryji adoracją, spowiedzią, nieszporami i Mszą św.
środa, 7 września 2011
Wspólne śniadanie.
Jest taka tradycja, że w niektóre dni idziemy do baru po Mszy św. na wspólne śniadanie. Wczoraj też był poczęstunek - podwieczorek, w sąsiedniej miejscowości, gdzie mieści się centrum sportowe. Z racji strajku generalnego albo zmiany sezonu zamknięty. W aptece spotkałem za to właściciela, syna polskiego oficera, który po wyzwoleniu Bolonii na stałe osiadł w Italii i ożenił się z Włoszką. Miło było każdego dnia spotkać się i pogadać, pobyć razem. W przyrodzie widać zmiany. Pomimo ciepła jaskółki sejmikowały przed odlotem na południe. Zleciały się ich setki krążąc z głośnym ćwierkaniem nad ambulatorium i pocztą.
wtorek, 6 września 2011
Ciemne poranki.
Rano, kiedy wstaję na poranne modlitwy i Mszę św.jest jeszcze ciemno. Wiele tekstów brewiarza mówi o wschodzie słońca i końcu ciemności. Teraz jest tak w sensie dosłownym. Astronomia spójna z teologią:) Piękna pogoda na nowo rozwesela słońcem i ciepłem.
poniedziałek, 5 września 2011
Polskie zapachy w Toskanii.
Te polskie zapachy w powietrzu to maciejka. Od wczoraj padało i to ulewnie, oraz grzmiało jak przystało na prawdziwą burzę. Teraz wieje ciepły wiatr i na firmamencie księżyc i gwiazdy. Chmury zanikły, aura pełna lata. Jednak na ulicach i w miejscowości puchy. Widać, że już koniec wakacji i urlopów.
niedziela, 4 września 2011
Przedostatnia niedziela wakacji.
Cisza i spokój. Dla mnie posługa jak zwykle. Dla dzieci i młodzieży ostatki wakacji. Wielu wróciło z gór do domów. Zgodnie z prognozami, po raz pierwszy od kilkunastu dni zaczęło intensywnie padać i grzmieć.
sobota, 3 września 2011
Niespodzianki i premiera.
Niespodzianki są od wczoraj i dotyczą kontaktów, które się odnawiają, a które bardzo mile wspominam. Brakowało mi obecności tych osób i nagle sie odezwały. Co za radość, a nawet wzruszenie. Po wszystkich dzisiejszych Mszach udało mi się jeszcze dojechać na premierę Tristana i Izoldy do Florencji. Giorgio Mancini, główny reżyser, zaprosił mnie na poczęstunek po przedstawieniu. Porozmawiałem też chwilę z artystami z Hiszpanii i solistą włoskim z Hamburga. Temperatura, mimo wieczornej pory, po zachodzie słońca aż 34st.C! A wykonawcy po prostu bravi, bravissimi!
Subskrybuj:
Posty (Atom)