Spełniłem jedno ze swoich marzeń. Byłem w karnawale na uliczkach i placach Wenecji. Spacerowałem pełen radości, zachwycałem się zaraz przed stacją Venezia Santa Lucia.. Nie tylko nie zawiodłem się, ale szukam teraz słów by oddać entuzjastyczne wrażenia. Były więc kolory, ze słońcem i lazurem nieba w tle. Święto kostiumów w najelegantszym wydaniu. Turkusowe wody laguny i arie operowe śpiewane nad kanałami. Roznosił się zapach pieczonych owoców morza, a do tego stroje, maski, kostiumy! Kilkadziesiąt punktów, mini pracowni malujących twarze przechodniom. Vivaldi majestatycznie wykonywany w kościele i młody aktor w przebraniu z epoki francuskich królów zapraszający na spektakl do opery. Atmosfera jak z pięknego snu, jakby ze środka niesamowitego spektaklu w którym się uczestniczy a nie tylko ogląda, aż szkoda było wracać. Był też drugi aspekt. W pewnym sensie drugie pragnienie, które się zrealizowało: wizyta w Galleria dell'Accademia, ale o tym napiszę może jutro...
Wspomnienia, myśli, wyobrażenia, sentymenty i emocje, odczuwane z krańców górzystych Regionu Toskanii, bliskich Florencji, ale i nie bardzo odległych od Bolonii. Sztuka życia w zgodzie. Dzieje się o wiele więcej czyli nie biografia i nie kronika.
piątek, 8 lutego 2013
Karnawał w Wenecji.
Spełniłem jedno ze swoich marzeń. Byłem w karnawale na uliczkach i placach Wenecji. Spacerowałem pełen radości, zachwycałem się zaraz przed stacją Venezia Santa Lucia.. Nie tylko nie zawiodłem się, ale szukam teraz słów by oddać entuzjastyczne wrażenia. Były więc kolory, ze słońcem i lazurem nieba w tle. Święto kostiumów w najelegantszym wydaniu. Turkusowe wody laguny i arie operowe śpiewane nad kanałami. Roznosił się zapach pieczonych owoców morza, a do tego stroje, maski, kostiumy! Kilkadziesiąt punktów, mini pracowni malujących twarze przechodniom. Vivaldi majestatycznie wykonywany w kościele i młody aktor w przebraniu z epoki francuskich królów zapraszający na spektakl do opery. Atmosfera jak z pięknego snu, jakby ze środka niesamowitego spektaklu w którym się uczestniczy a nie tylko ogląda, aż szkoda było wracać. Był też drugi aspekt. W pewnym sensie drugie pragnienie, które się zrealizowało: wizyta w Galleria dell'Accademia, ale o tym napiszę może jutro...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To tez zawsze bylo moim marzeniem, ale dotad go nie spelnilam. Tak , jak inna epoka, jak sen. Tylko ta piekna dama w burgundach i czerni z komorka przy uchu, zepsula ten obraz....ale zazdroszcze ...
OdpowiedzUsuńTa pani w eleganckich burgundach i czerni, z komórką przy uchu, to dla mnie znak naszych czasów. Odebrałem ją jako zabawny dysonans. Nawet w formule zabawy karnawałowej dążymy do kontaktu i komunikacji ze światem spoza zabawy... Podobnych sytuacji zderzenia różnych światów było tam więcej. Przeważały wysiłki wyczarowania atmosfery marzeń z przeszłości i to takiej dworskiej, pełnej blichtru, wysokiej klasy.
OdpowiedzUsuń