Tak zwykle jest, że po niedzieli poniedziałek jest dniem wyciszenia i odpoczynku ale tym razem nie do końca. Akurat wróciła pewna starsza pani, która w czasie błogosławieństwa domów i rodzin była w szpitalu. To było przed Wielkanocą a uzupełnienie poczyniłem teraz. Zaprosiła na śniadanie i taka była atmosfera jakbym przyszedł do moich rodziców. Zresztą wiek tych państwa zbliżony. Następne dwie kobiety straciły w tych dniach krewnego, który na stałe wyemigrował stąd w okolice Genewy i choć pogrzeb nie u nas, bardzo się ucieszyły z wizyty pocieszenia.
Na koniec gorącego dnia były jeszcze zakupy "na dole" czyli w gorącej do 35st. Florencji, która wieczorną porą zachwyciła czymś mniej typowym. To coś wywołuje we mnie fascynację i podziw choć wiem, że nie będę tego cacka posiadał ani używał. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz