Właśnie przeczytałem książkę Gabriela G.Marquez'a. Intrygujący tytuł: Sto lat samotności. Tytuł genialny, nośny, ale już treść słabsza. Narracja jasna, prosta, dobra do słuchania. W moim odczuciu luźno związane obrazy z życia rodziny przypominają technikę collage. Ułożone tworzą całość choć mogą być oddzielone i funkcjonować jako obrazy autonomiczne. Świat trochę naiwnie lewicowy, rewolucyjny, anarchiczny, oparty mocno o instynkty z okultyzmem na okrasę. Problem samotności ciekawy, ale nie wiodący, marginalny, trochę nie dopisany. To pewnie jakaś część prawdy o nas, ale nie moje klimaty i poszukiwania. Dziwię się, że literatura tego typu była aż tak nagradzana. Klucz bardziej ideologiczny niż wartości czy inspiracje wnoszące coś w historię szeroko rozumianą. Wyeksponowany postęp społeczny przez eksperymenty i wojnę rewolucyjną z przeciwnikami ideologicznymi jest nieco skompromitowany w historii naszej europejskiej części świata. Nie jest to literatura do której chciałbym wracać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz